W tych okolicznościach normalne jest, że firmy IT wymyślają i wdrażają kolejne narzędzia wspomagające przyciągnięcie i utrzymanie pracowników. Jednym z ciekawych rozwiązań jest premia rekomendacyjna. Jest ona przyznawana za polecenie nowego pracownika i wypłacana zazwyczaj, jeśli polecony kandydat spełni określone warunki (np. przepracuje okres próbny, jest dobrze oceniany przez bezpośrednich przełożonych). Zgodnie z danymi WolrdatWork prawie jedna trzecia firm dzieli wypłatę premii na część wypłacaną bezpośrednio po zatrudnieniu pracownika i część wypłacaną po przepracowaniu przez niego określonego czasu. Najczęściej okres ten wynosi od półtorej miesiąca do pół roku. Z założenia narzędzie to ma poprawiać efektywność rekrutacji i wspierać retencję pracowników. Czy w branży IT sprawdza się ten rodzaj premii?
Trudno powiedzieć. Z jednej strony tak, ponieważ zgodnie z danymi WorldatWork w 2014 roku 13% pracowników pochodziło z polecenia a według danych SHRM jest to aż 25%. Warto też wziąć pod uwagę, że pracownicy z polecenia są lepiej dopasowani do stanowiska, ponieważ znają kulturę organizacji z pierwszej ręki. Mają oni przewagę nad pozostałymi kandydatami, ponieważ wiedzą do jakiej firmy chcą się dostać i co ich czeka. Mają kontakty w organizacji, znają realizowane projekty przez co łatwiej im się zintegrować.
Ponadto informatykom bardzo opłaca się polecanie pracowników. Zwykle za polecenie specjalistów firmy płacą 2-5 tys. PLN, choć słyszy się także o kwotach przekraczających 10 tys. PLN. Dobrym przykładem jest firma Kainos z Gdańska, która na swojej stronie oficjalnie chwali się premią wysokości 3 000 funtów brytyjskich, czyli prawie 15 000 PLN. Zgodnie z danymi WorldAtWork kwoty te są różne w zależności od stanowiska. Dla specjalistów jest to 1 000 – 2 500 dolarów a dla stanowisk kierowniczych często 5 000 dolarów i więcej.
Nie dziwi zatem frustracja rekruterów w branży IT, którzy zwracają uwagę na pokusę nadużycia. Jeśli wynagrodzenie za polecenie jest relatywnie wysokie, pojawia się ryzyko, że pracownicy zaczną kanibalizować pracę rekruterów. Mogą się oni skupiać na polecaniu zamiast na swoich codziennych obowiązkach. Mówi się nawet o przypadkach, kiedy programiści prowadzą regularny search żeby zarobić na poleceniach. Nie jest to dziwne biorąc pod uwagę, ile można zyskać.
Czy jednak więcej zawsze znaczy lepiej? Niekoniecznie. Można tu podać przykład firmy Siilli Solutions Poland (software house z Wrocławia), która otwarcie komunikuje, że nie stosuje premii rekomendacyjnych.
Pracownicy powinni polecać firmę nie dlatego, że zostaną za to dodatkowo nagrodzeni finansowo tylko dlatego, że faktycznie podoba im się to, gdzie pracują. Dodatkowo my chcemy, żeby polecali nam osoby, z którymi realnie chcą pracować w zespołach, a nie dla samego polecenia. Jeśli pracownicy nie polecają firmy, problemu należy szukać głębiej. Jeśli ktoś ma wśród znajomych potencjalnego kandydata do pracy to i tak poleci firmę, mimo że nie dostanie za to premii - komentuje Karolina Dudkiewicz, Recruitment Manager w Siilli Solutions Poland.
Potwierdza to także przykład firmy Google. Laszlo Bock – były dyrektor działu HR firmy Google opisuje w swojej książce sytuację, kiedy Google podwoiło premię rekomendacyjną z 2 000 do 4 000 dolarów i nie miało to żadnego wpływu na liczbę poleceń w firmie.
Podsumowując trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie czy warto wprowadzać premie rekomendacyjne. Na pewno zależy to od strategii firmy i jej otoczenia. W wielu organizacjach mogą się one sprawdzić, jednak nie ulega wątpliwości, że system ten powinien być sensownie zaprojektowany by dobrze spełniał swoją funkcję.
Chcesz poznać więcej praktyk wynagradzania w branży IT? Zgłoś firmę do
Raportu Płacowego Sedlak & Sedlak dla branży IT.